W wspomnieniach moich rodziców wielokrotnie pojawiała się ich nauczycielka ze szkoły na Grobli – Libuszanka. Kto jeszcze dzisiaj o niej pamięta? Dla kształcenia wiązownickich dzieci była postacią nie mniej ważną niż małżeństwo Stępniewskich. Trafiła do Wiązownicy w 1928 r. w czasie wielkiego kryzysu gospodarczego, który szczególnie mocno odbił się na wsi, i utknęła tu na dobre na ponad 20 lat.
W tym czasie w Wiązownicy jedynym nauczycielem, a zarazem i kierownikiem 3-letniej Publicznej Szkoły Powszechnej w Wiązownicy-Grobli był Michał Wojna (1896-?). Sam borykał się z realizacją programu edukacji i fizycznym utrzymaniem szkoły. W raportach rocznych pisał o ciężkiej sytuacji na wsi, o problemie niedożywienia dzieci i związanym z tym brakiem koncentracji i znużeniem. Dzieci były źle ubrane, w rodzinach wielodzietnych brakowało dla wszystkich obuwia. Co roku wieś nawiedzała epidemia grypy i szkarlatyny, często pojawiała się też ospa. Było to jedną z przyczyn dosyć niskiej frekwencji podczas lekcji.
Dopiero na rok szkolony 1928/1829, gdy obowiązkiem szkolnym zostało objętych już 154 dzieci, przydzielono placówce drugi etat nauczycielski. Wówczas została zatrudniona nowa „siła nauczycielska” − Zofia Feliksa Libucha (1907-1976), była panną więc w Wiązownicy nazywano ją Libuszanką.
Libucha pochodziła z niewielkiego miasteczka Kołaczyce koło Jasła. Urodziła się 13 maja 1907 r. Jej rodzicami byli Józef Libucha i Waleria z domu Kaszowicz. W Kołaczycach ukończyła 7 klasowa szkołę podstawową a potem Prywatne Seminarium Nauczycielskie Żeńskie im. Św. Rodziny w Krakowie. Następnie ukończyła Państwowe Kursy Nauczycielskie w Krakowie i w 1927 r. zdała egzamin dojrzałości.
Krótko pracowała w Połańcu. W archiwach zachowała się jej teczka osobowa, a w niej lekarskie dopuszczenie do wykonywania zawodu. Lekarz zaświadczył, że „nie wykazała żadnych zboczeń w organizmie”, ani rażącego na oko wyglądu zewnętrznego, ciężkiej nieuleczalnej choroby skóry, przykrej woni z ust i nosa, zaburzeń mowy itp.
W lutym 1933 r. Wojna wygrał konkurs na kierownika 3-klasowej szkoły w Obrazowie i Libucha przejęła obowiązki kierownika wiązownickiej szkoły, którą to funkcję pełniła do 1936 r.
W roku szkolnym 1935/1936 uczęszczało do szkoły 165 dzieci, nadal było tylko dwoje nauczycieli: Zofia Libucha i Jan Gaś – nauczyciel kontraktowy. Formalnie do grona pedagogicznego należał jeszcze nauczyciel religii ks. wikary Marian Pałkiewicz. Libucha dodatkowo musiała zajmować się stroną techniczną utrzymania szkoły i prowadzić jej kancelarię.
W cyklicznych ocenach wizytatorów Libucha wypada często źle, ale czy zasłużenie? 25 maja 1936 r. odbyła się wizytacja z Inspektoratu Szkolnego z Ostrowca w III klasie, w której uczyło się 70 dzieci, a między nimi Zofia Niekurzak (moja przyszła mama). W klasie o powierzchni 50 m2 było niemożebnie ciasno, miejsc w ławkach szkolnych było tylko 54 i więcej ławek dostawić już się nie dało, dzieci “siedziały jedno na drugim”.
W ocenie osoby wizytującej lekcja j. polskiego przeprowadzona przez Zofię Libuchę była na poziomie dostatecznym. Dzieci wystraszone wypowiadały się słabo, na matematyce rachowały dostatecznie, na zajęciach praktycznych technika działań opanowana była słabo ale za to śpiewały zadowalająco. Chyba najłatwiej było nauczyć ten tłum dzieci śpiewu chóralnego.
A o samej nauczycielce: “…Pracę szkolną planuje, hospituje i instruuje dostatecznie. Zna potrzeby i poziom szkoły. Plan gospodarczy realizowany. Nowe programy stara się realizować. Pracuje nad sobą. Pełni funkcję wiceprezesa Straży Pożarnej, prowadzi z młodzieżą pozaszkolną zebrania o charakterze świetlicowym. Zwołuje zebrania rodzicielskie – zebrania są protokołowane. Kancelaria w porządku”.
Szczególnie jeden z wizytatorów – Jan Zabrzeski – uwziął się na Libuchę i tak pisał w 1934 r. w jednej z ocen:
Nauczycielka dosyć zdolna lecz leniwa i zaniedbuje się w swoich obowiązkach. Wpływ wychowawczy minimalny, społecznie się nie udziela, w pożyciu codziennym dosyć opryskliwa i niesumienna. Literaturą pedagogiczną się nie interesuje, kancelarię szkolną ma zaniedbaną i o wszystko trzeba się upominać.
Należałoby ją stanowczo poddać pod kierownictwo. Ogólny wynik pracy ledwie dostateczny.
Była to jedna z bardzo nielicznych negatywnych ocen jej pracy.
Po blisko 20 latach funkcjonowania szkoły w wolnej Polsce nadal była ona placówką siermiężną: 2 izby lekcyjne, 18 ławek wielosiedzeniowych, 43 ławki z 2 siedzeniami, 1 katedra, 1 stół, 2 krzesła, 2 spluwaczki blaszane, umywalka i beczka z wodą (po wodę starsze dzieci chodziły do studni mojego pradziadka Walentego Niekurzaka po drugiej stronie drogi albo do źródełka przy moście na Kacance), biblioteka nauczycielska z 62 książkami, biblioteka uczniowska ze 102 pozycjami książkowymi, kilka map, krzyż i portret marszałka.
Sytuacja poprawiła się po 1936 r. kiedy stery w szkole przejęło małżeństwo Józef i Julia Stępniewscy a szkoła uzyskała status szkoły sześcioletniej. W 1937 r. dokonano rozbudowy szkoły o 2 dodatkowe izby lekcyjne wraz z dużą szatnią. 15 sierpnia 1938 r. szkole nadano imię Wielkiego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego.
Libucha po zakończeniu działań wojennych kampanii wrześniowej wróciła 1 listopada 1939 r. do szkoły w Wiązownicy. Naukę rozpoczęto dopiero 11 listopada przy bardzo słabej frekwencji. Przez całą okupację w szkole pracowali Józef i Julia Stępniewscy, Zofia Libucha i Alojza Urbańska (w zastępstwie Julii Stępniewskiej).
Libucha miała młodszego brata Jana, który został zamordowany w Oświęcimiu w 1942 r. w wieku 31 lat.
W szkole nie działały żadne organizacje ani nie odbywały się uroczystości. Jedynie dzięki zebraniu wpisowego 2 zł od ucznia szkoła mogła zakupić atrament, kredę i proste przybory szkolne. Pomoc Zarządu Gminy w Osieku ograniczyła się do obstalowała dla szkoły tablicy z napisem w języku niemieckim i polskim „SCHULE/SZKOŁA”. Nauczyciele byli przeciążeni pracą, „marnie ubrani i odżywiani”, pracowali w szkole i poza nią, przy dużej obojętności społeczności wiejskiej. Wynagrodzenie nauczycielskie cały czas było na poziomie z 1939 r. mimo galopującej inflacji.
Po zakończeniu wojny, już w Polsce Ludowej, szkoła w Wiązownicy Kolonii została podniesiona do stopnia pełnego, tj. szkoły siedmioletniej. Pracę w szkole rozpoczęto we wrześniu 1944 r., tuż po zdobyciu przyczółka sandomierskiego przez Armię Czerwoną. Do pracy w szkole przystąpiło małżeństwo: Józef Stępniewski (kierownik szkoły) i Julia Stępniewska. W marcu 1945 r. dołączyła do nich Zofia Libucha, a kilka miesięcy później – Anna Wolańska. Do szkoły zgłosiło się 186 dzieci.
Po zakończeniu roku szkolnego 1947/1948, po 20 latach pracy, Zofia Libucha postanowiła wrócić w rodzinne strony do Kołaczyc. Podjęła tam pracę w miejscowej szkole podstawowej. Nie wyszła za mąż. Zmarła 5 maja 1976 r. i została pochowana w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Kołaczycach.
Zofia Libucha (Libuszanka) poświeciła swoje najlepsze lata życia na pracę z wiązownicką młodzieżą w dosyć trudnym okresie dla naszej wsi. We wspomnieniach uchodziła za osobę dla dzieci życzliwą i pracowitą. Warto o niej pamiętać.
Na stronie tytułowej Michał Wojna i Zofia Libuszanka (w środku) z wizytą w szkole w Czajkowie, 1932 r.